kiedy rozjadą się już do swoich domów
i moje ramię
podejrzanie zbyt blisko twojego
nie mam odwagi
a może nie mam serca
ubierać jęku w słowa
zamiast krzyczeć
opuszczam głowę
otwieram szeroko oczy
i milczę
nie swoim głosem
kiedy rozjadą się już do swoich domów
i moje ramię
podejrzanie zbyt blisko twojego
nie mam odwagi
a może nie mam serca
ubierać jęku w słowa
zamiast krzyczeć
opuszczam głowę
otwieram szeroko oczy
i milczę
nie swoim głosem
głębiej
poznaję twoje ciało
uczę się go palcami
wargami
smakuję twoją skórę
dreszczem
gdy stracę już wszystkie zmysły
poznaję cię
na wylot
pierwsza lekcja tęsknoty
z uśmiechem na twarzy
i ze spuszczonym wzrokiem
pierwsze spojrzenia w bok
pierwsze sprawdzanie
czy w lustrze jeszcze widać moje odbicie
pierwsze dość
pierwsze wmawianie
i wymawinie
pierwsze z pierwsze bez
pierwsze czego ty pragniesz
pierwsze spokoje
dziwnie niepokojące
pierwsze znowu kolejne
pierwsze tak jak poprzednio
wschody zachody zakłopotania
pierwsze widzenia naprawdę
pierwsza lekcja tęsknoty
ostatnia pierwsza
nieskończone
scenariusze
czarne komedie
lub tylko czarne
najgorsze co może się stać
co może się stać
w mojej głowie
we krwi
dzień
jak
co dzień
taki sam inny
zmglił się spochmurniał zszedł zaszedł
nie zdążył odszukać swojego sensu
dziury w całym
i wiatru w polu
dzień zmarnowany
wróci
z płaczem
podszyty lękiem
i krzykiem
wciągnie w siebie
łapczywie
pochłonie
wydrąży mnie
jak wydmuszkę
od słowa do słowa
przez krzywe spojrzenia
myśli
cedzimy przez zaciśnięte zęby
i potłuczone kieliszki
z-nowa
z-mowa
bez
porozumienia
bez chęci
za to
z podniesionym tonem
i ręką
w powietrzu
ogniu
i wojnie nieustającej
w przód w tył i do boku
obroty, salta, szpagaty
i nic nic nic
do boku do tyłu w przód
wszelkie próby konfiguracje
spełzły
kto mówił
na zawsze do nieprzytomoności
ten mówi
jedna.